- autor: cris77, 2016-04-10 22:00
-
W niedzielę 10 kwietnia LKS Lubatowa rozegrał XV serię gier o mistrzostwo klasy B. Tym razem nasz zespół przegrał w Wesołej 3:0, choć wcale z jednego z najdalszych wyjazdów w sezonie nie musiał wracać z niczym.
["info w zakładce "więcej"]
Już przed samym startem spotkania wiadomo było, że do Wesołej udamy się w okrojonym składzie z którego z różnych przyczyn wypadli chociażby dwaj bracia Zygmunt, Zima, Kuliga czy Pernal. W takim przypadku trener musiał wystawić nieco eksperymentalny skład, który w pierwszej połowie pokazał się z bardzo dobrej strony. Na grząskim i dość wąskim boisku w Wesołej nasz zespół zdecydowanie przeważał i jedynie czego zabrakło to udokumentowanie przewagi golem. Szanse były, ale na przeszkodzie dwukrotnie stanął słupek bramki miejscowych po strzałach Szwasta i debiutującego w drużynie seniorskiej Albrychta. Ten sam zawodnik miał jeszcze jedną świetną okazję, ale w czystej sytuacji uderzył wprost w golkipera Wesołej. Gospodarze w tym czasie oddali jeden niecelny, choć groźny strzał, a mimo to w 30 minucie gry objęli prowadzenie. Wrzutkę z bocznego sektora boiska przeciął jeden z graczy Wesołej czym uprzedził Michała i wpakował piłkę do siatki. Miejscowi poczuli "wiatr w żagle" i próbowali strzelić kolejną bramkę, ale to nasi mieli kolejną świetną szansę po której musieliśmy wyrównać stan meczu. Dobra akcja z prawej strony pola karnego zakończyła się w sytuacji sam na sam niecelnym uderzeniem Kasprzyckiego. Do przerwy mieliśmy 1:0 dla Wesołej.
W drugiej połowie niestety nie możemy za wiele powiedzieć dobrego o postawie naszego zespołu. Gospodarze zaczęli lepiej poczynać sobie na boisku i po serii błędów naszych graczy w ok. 60 minucie zdobyli drugą bramkę z bliskiej odległości wykańczając ładną akcję. Przy takim wyniku Lubatowa musiała "podejść" jeszcze wyżej i zaangażować więcej zawodników w grę ofensywną. Niestety z marnym skutkiem, bo sytuacji podbramkowych z naszej strony było jak na lekarstwo, a strzały po prostu zbyt słabe żeby zaskoczyć bramkarza gospodarzy. Rywale mimo dużych przestrzeni tworzących się zwłaszcza w środku pola razili nieporadnością pod naszą bramką, mimo to w ok 80 minucie gry ustalili wynik spotkania. Po indywidualnej akcji w naszym polu karnym jeden z graczy Wesołej nie daje szans na skuteczną interwencję Zygmuntowi, kończąc ostatecznie emocje w tym spotkaniu. W ostatnim fragmencie gry kontuzji doznał jeszcze Śliwiński i jego występ stoi pod znakiem zapytania w następnym meczu.
Gdyby ktoś powiedział po pierwszej połowie, że przegramy ten mecz trzema bramkami trudno byłoby w to uwierzyć. Niestety stare porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach, które lubią się mścić tym razem znalazło swoje idealne potwierdzenie i zamiast na przerwę schodzić z przewagą musieliśmy "gonić" wynik, którego odwrócić się już nie udało. Na pewno szkoda takiego przebiegu gry i kilku absencji graczy po naszej stronie, gdyż w drugiej połowie m.in dało się już zauważyć brak podstawowych zawodników. Nie mniej jednak ten mecz to już historia i teraz trzeba się skupić na kolejnym, który również do najłatwiejszych nie będzie należał. Za tydzień gramy prestiżowe spotkanie z Jasionką i trzeba zrobić wszystko żeby zatrzeć złe wrażenie z pojedynku w Wesołej.