- autor: cris77, 2009-09-21 20:53
-
W niedzielę tj. 20 września, LKS Lubatowa zanotował pierwszą porażkę na
własnym stadionie. Tym razem lepsi od naszej drużyny okazali się
piłkarze Victorii Dobieszyn. Mecz był przeciętnym widowiskiem, chociaż
nasi mieli kilka dobrych okazji do strzelenia gola.
[info w zakładce "więcej"]
Miało być zwycięstwo i awans na czołowe miejsce w tabeli, ale nasi zawodnicy momentami zapomnieli jak się gra w piłkę i przegrali z Dobieszynem. Sporym osłabieniem był brak w składzie Jarka Zygmunta, który doznał zapalenia mięśnia po meczu w Krośnie. Natomiast na ławce rezerwowych usiadł tym razem Tadek Borek, który nie końca wyleczy swój uraz.
Pierwsza część gry nie wyglądała dobrze, chociaż mieliśmy okazję żeby wyjść na prowadzenie, ale Łukasz Zając nie trafił z 5 metrów w bramkę. Parę razy próbował Tomek Kania, ale zawsze strzały naszego napastnika były w środek bramki. Przyjezdni również próbowali swoich siła, ale ich zagrożenia bramki były sporadyczne. Niestety i w tym meczu nie obyło się bez kontuzji. Damian Jakieła po raz drugi w tym sezonie naderwał mięsień czworo-głowy uda i musiał opuścić boisko już w 25 minucie. W jego miejsce trener desygnował do gry Benka Tomonia. Pierwsza połowa zakończyła się remisem choć powinniśmy prowadzić.
Druga część gry nie była wcale lepszym widowiskiem niż pierwsze 45 minut. Gra LKS-owi się nie kleiła, sporo było niedokładności, głupich strat. Goście chcieli strzelić bramkę i w końcu ta sztuka im się udała. Po błędzie w naszej defensywie, Victoria wyszła na prowadzenie. Wszystko zaczęło się na lewej stronie, gdzie źle piłkę przyblokował Sylwek Chudziński. Zawodnik przyjezdnych zabrał mu ją, podał wzdłuż bramki,gdzie w sporym zamęcie jeden z napastników wpakował piłkę do bramki. Z upływem minut Lubatowa próbowała swoich szans, ale okazje jakie miał Kania szybowały wysoko nad bramką. To za pewne nie był dzień Tomka. W doliczonym czasie gry kropkę nad i postawili goście strzelając piękną bramkę z dystansu. Zawodnik Dobieszyna zdecydował się na strzał z ok 23 metrów, uderzenie było tak silne i precyzyjne, że nasz bramkarz musiał wyciągnąć piłkę z siatki.
Po takim meczu ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Tak jak powiedział trener: Mecz z Dobieszynem pokaże gdzie tak na prawdę jesteśmy i czy zwycięstwo w Krośnie będzie miało jakieś znaczenie. Jak widać słowa nie były puszczone na wiatr.
Efekt rozluźnienia, słaba frekwencja na treningach spowodowały, że w niedzielę przeszliśmy obok meczu. Na domiar złego mnożą się kontuzje w zespole. Do Marcina Jakieły dołączył jego brat Damian. Z niewyleczonym urazem nadal boryka się Tadek Borek. Prawdopodobnie przez 2 tygodnie nie zobaczymy w składzie Damiana Sucha, który wyjeżdża do pracy. Nie wiadomo ile potrwa przerwa Jarka Zygmunta, który ostatni nie grał. Do końca rundy pozostaje jeszcze 5 meczów, a najbliższym rywalem Lubatowej będą Błękitni Żegle, którzy podobnie jak my marzą o powrocie do klasy B.